Mecz z outsiderem rozgrywek miał być spokojną przeprawą, która bez większych problemów zakończy się dla nas dopisaniem trzech punktów. Tak jednak nie było. Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie i przez cały mecz, a szczególnie w jego ostatnich piętnastu minutach nikt nie był w stanie przewidzieć, jakim ostatecznie rezultatem zakończy się to spotkanie.
Pierwsza połowa nieco nas rozczarowała. Wszyscy kibice spodziewali się szybkiego gola dla Stali, który ustawiłby dalszą część meczu. Na początku spotkania dwie akcje miał nasz najlepszy strzelec Eryk Lebioda, ale ani w 5 minucie po podaniu Tomasza Kreta, ani w 9 min. po indywidualnej akcji nie był w stanie pokonać bramkarza rywali. Ale to nic w porównaniu z tym, co stało się w 20 minucie spotkania. Obrońca rywali wycofał piłkę do golkipera, Lebioda ruszył sprintem wywrzeć na nim presję i przyniosło to pożądany efekt, ponieważ bramkarz Andrzejowa wybijając piłkę, trafił w nogi naszego zawodnika. Lebioda niezwłocznie złożył się do strzału, ale piłka zatrzymała się tylko na poprzeczce. Na trybunach zaczęły pojawiać się głosy: "powtórka z środy", "znów to samo". Powtórki meczu ze Startem jednak nie było, bo w pierwszej połowie to nie my wyszliśmy na prowadzenie. W 31 min. zagotowało się pod naszą bramką, jednak obrońcy zdołali oddalić zagrożenie. Niestety nie na długo. Po chwili piłka wróciła przed nasze pole karne, a żaden z zawodników Stali nie ruszył do piłki. Uczynił to za to napastnik Andrzejowa i kopnął piłkę w stronę bramki, która przeleciała Dariuszowi Smurzyńskiemu pod ręką i wpadła do siatki. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, a Andrzejów umiejętnie się bronił i robił wszystko, by utrudnić nam grę w ofensywie.
Pierwsze 25 minut drugiej części spotkania to ten sam obrazek, co w końcówce I połowy. Nasze akcje ofensywne szybko były gaszone przez dobrze grających w defensywie piłkarzy Polonii. Indywidualnych akcji próbowali Kret, Patryk Ignatowski i Tomasz Florczak, ale żaden z nich nie był w stanie skierować piłki do siatki. Trochę ożywienia w grę naszej drużyny wniosło wprowadzenie dwóch rezerwowych zawodników - Dominika Tomczyka i Antoniego Waśkiewicza. Między innymi właśnie dzięki tej dwójce udało nam się wywalczyć kilka stałych fragmentów gry. W 77 min. bardzo bliski szczęścia po wrzutce z wolnego był Dominik Miziołek, ale jego świetny strzał głową dobrze na róg sparował bramkarz Polonii. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Wrzutka Florczaka z rożnego na długi słupek, tam świetnie główkuje Lebioda i Stal doprowadza do wyrównania! Trener Marek Pawlak remisem nie był jednak usatysfakcjonowany. Trzecia zmiana przeprowadzona przez niego również była ukierunkowana na ofensywę. Boisko opuścił obrońca Konrad Maciak, a jego miejsce zajął debiutujący w barwach Stali pomocnik Hubert Głowacki. Stal postawiła wszystko na jedną kartę i dopięła swego w 84 minucie. Z boku boiska piłkę dorzucił Florczak, a piłkę wślizgiem z najbliższej odległości wbił do bramki bohater wczorajszego biletu meczowego, a więc Adrian Tomczyk! Cały stadion odetchnął z ulgą. Udało się strzelić, będą 3 punkty! Minutę później już tych ewentualnych trzech punktów nie było. Tuż po wznowieniu gry gracze Polonii rozprowadzili składną akcję i po chwili napastnik gości pokonał Smurzyńskiego po raz drugi w tym spotkaniu. Wiele osób zwątpiło w korzystny rezultat. Stal pokazała jednak, jak gra się do końca. Podczas drugiej minuty doliczonego czasu gry do wstrzelonej w pole karne piłki dopadł Lebioda, obrócił się z nią, wyminął od zewnętrznej strony obrońcę i posłał piłkę po długim rogu obok bezradnego bramkarza gości. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie i mogliśmy sobie dopisać już nieewentualne, lecz pewne 3 punkty!
Wczorajszy dzień upłynął nam pod znakiem wielkich emocji. Najpierw dramatyczny mecz Stali, potem nie mniejsze emocje związane z półfinałowym meczem MŚ naszych siatkarzy. Dla zwykłego kibica mogłoby to się skończyć tragicznie. Jednak zarówno w przypadku naszej lokalnej drużyny, jak i tej narodowej, liczy się wynik końcowy, który w obydwu przypadkach ostatecznie był korzystny. I za to właśnie kochamy sport i rywalizację. Mimo słabej gry, co potwierdzają sami piłkarze, byliśmy w stanie odnieść zwycięstwo. Właśnie takie mecze budują charakter drużyny, który powinien zaprocentować w kolejnych spotkaniach.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.